piątek, 13 stycznia 2012

Przychodzi baba do lekarza...

Protest lekarzy.
... a lekarz protestuje. Nic dziwnego. W końcu i on ma dość "genialnych" pomysłów rządzących krajem. Ciekawe kiedy pan minister Arłukowicz był sobą. Gdy krytykował panią Kopacz i punktował błędy w przygotowywanej ustawie? Czy teraz gdy sam wprowadza to w życie? Najgorsze, że ten bałagan odbije się jak zwykle na pacjentach. A najbardziej na tych najczęściej chorujących: emerytach i rencistach, których nie stać na wykupienie coraz droższych leków. Oj! Trzeba mieć teraz końskie zdrowie i gruby portfel żeby się leczyć. Zdrówka życzę!



 Przy okazji: uśmiechnij się! Może kiedyś będzie lepiej.

 Na sali operacyjnej:
- Doktorze, to boli!
- Cicho, mam egzamin!

Przychodzi baba do lekarza.
 - Panie doktorze, wyrostek mi dokucza.
 - Kopnij pani gówniarza to się odczepi!

Z gabinetu dentystycznego wypada pacjent.                   
- Jak było? - pyta żona.
- Dwa wyrwał.
- Przecież tylko jeden cię bolał.
- Nie miał wydać.

Przychodzi  pacjent do lekarza.                                                              
- Panie doktorze, mam sine lewe jądro.
- Trzeba amputować!                                                                   
Po tygodniu przychodzi ponownie.
- Panie doktorze, mam sine prawe jądro.
- Trzeba amputować!                                    
Wkrótce przychodzi ponownie.
- Panie doktorze, mam sinego członka.
- Trzeba amputować!
Po kuracji pooperacyjnej pacjent znowu odwiedza lekarza.
- Panie doktorze, strach mówić, mam siną całą lewą nogę.
Lekarz chwilę się zastanawia.......
- A spodnie panu nie farbują?

 Trzej panowie wrócili z Ameryki po kilku miesiącach pracy. Przed spotkaniem z żonami postanowili iść do lekarza przebadać się,bo to nigdy nie wiadomo co człowiek złapie na obczyźnie. Wszedł pierwszy. Nie ma go pół godziny, w końcu wychodzi załamany.             
- No i co lekarz powiedział? - pytają koledzy.
- AIDS!
Wchodzi drugi, znowu go długo nie ma. Wychodzi załamany.
- No i co?
- AIDS!
Wchodzi trzeci. Nie ma go jeszcze dłużej. Nagle wybiega uradowany:
- Kiła! Kiłeczka! Kiłunia....

 Przychodzi kobieta do lekarza, wszędzie jest niebieska, zielona, jakaś poobijana.
Lekarz:
- O boże, co się pani stało?
Kobieta:
- Panie doktorze, już nie wiem co mam dalej robić... Za każdym razem kiedy mój mąż przychodzi do domu pijany, tłucze mnie.
Lekarz:
- Hmm znam jeden absolutnie pewny i efektywny środek! W przyszłości, kiedy pani mąż przyjdzie pijany do domu, weźmie pani filiżankę herbaty rumiankowej i niech pani płucze gardło i płucze i płucze...
Dwa tygodnie później przychodzi ta sama kobieta do tegoż lekarza. Wygląda jak kwitnące życie...
Kobieta:
- Panie doktorze, wspaniała rada!!, za każdym razem, kiedy mój mąż dobrze wcięty wtacza się do mieszkania, ja płucze i płucze gardło a on nic mnie nie robi...
Lekarz:
- Widzi pani, wystarczy po prostu trzymać pysk zamknięty...

-Boli mnie gardło.-Przeziębione? -Nie. Obtarłam sobie.
W ramach reformy służby zdrowia Prezydent zwiedzał szpital. W programie była też rozmowa z pacjentami. Podchodzi do pierwszego pacjenta:
 - Na co pan się leczy ?
 - Na hemoroidy.
 - A jak was tu leczą?
 - Przez pędzlowanie.
 - Czy ma pan jakieś życzenia?
 - Nie, wszystko jest w porządku.
 Podchodzi Prezydent do drugiego pacjenta:                 
 - Na co się pan leczy?
 - Na gardło.
 - A jak to leczą?
 - Przez pędzlowanie.
 - Czy ma pan jakieś życzenia?
 - Tak! Żeby ode mnie zaczynali.

W aptece stoi nieśmiały chłopak. Gdy wszyscy klienci wyszli, aptekarz pyta: - Co, pierwsza randka? - Gorzej - odpowiada chłopak. - Pierwsza gościna u mojej dziewczyny. - Rozumiem - mówi aptekarz. - Masz tu "gumkę". Chłopak się rozochocił: - Panie, daj pan dwie, jej mama też podobno niezła laska. Po gościnie dziewczyna robi chłopakowi wyrzuty: - Gdybym wiedziała, że jesteś taki niewychowany, cały wieczór nic nie powiedziałeś i patrzyłeś na podłogę, nigdy bym ciebie nie zaprosiła. - A ja gdybym wiedział, że twój ojciec jest aptekarzem, to bym nigdy do was nie przyszedł.

5 komentarzy:

  1. Dobrze sie chociaż pośmiać bo łez nie wystarczy tak te gnoje rzadzą. Coraz drożej i gorzej. Nie mam już na czynsz, leki i jedzenie. A żeby coś sobie kupić na skórę czy do domu albo pojechać gdzieś nie ma mowy.

    Emeryt - 46 lat pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bracie emerycie tylko knieja ciebie uratuje tam przyroda
      rządzi się własnymi prawami zbudujesz szałas już dzieci
      w zerówce umieją budować szałasy i tam zamieszkasz. Coś złapiesz w kniei do jedzenia zagotujesz na ognisku tam też leki z Bożej apteki będziesz ciągle na wywczasach!!!
      PO CO PŁACIĆ ZA MEDIA, OGLĄDAĆ TV1, TV2, TVN, POLSAT itd
      LEPIEJ KSIĘŻYC I GWIAZDY POOGLĄDAĆ SA ONE DOSTOJNIEJSZE
      POŁOŻYĆ SIĘ NA MCHU, PRZYKRYĆ LIŚĆMI JAK KRASNALE KTÓRE
      WYGRAŁY Z PRL ONE BYŁY PIERWIOSNKAMI OBECNEGO STANU RP!

      Usuń
    2. 46 lat pracy? chyba opierd...nia się w czerwonym PGR

      Usuń
  2. Zasłyszane w aptece. Zaręczam, że autentyk

    Poproszę o test przeciwciążowy....

    Reakcja kolejki? Bezcenna...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam kolegę, jeszcze z Technikum, który zamiast zostać elektrykiem, został lekarzem. W sumie nic dziwnego - ja zostałem programistą. Ale, za to, jak się spotkamy, niezłe jaja mogę usłyszeć. Oczywiście, żadnych nazwisk, a że pracuje w dużej klinice, w dodatku daleko ode mnie, to szans nie mam, by zidentyfikować pacjenta.
    Proszę się wstawić w sytuację ordynatora (w tak zwanym międzyczasie nim został), kiedy przyjmuje interesantów. Przychodzi baba, przedstawia się. On łapie, z kim ma do czynienia. Pyta się o zdrowie męża. Ten, zgodnie z prawdą mówi, że operował to, a tamto, operacja się udała, jeszcze dziś ma być przeniesiony z OIOM do zwykłego oddziału szpitalnego, bo nie ma zagrożenia, więc intensywna opieka medyczna już nie jest konieczna, tam dojdzie do siebie, i o ile coś jeszcze nie wyskoczy, to za kilka dni zostanie wypisany do domu. Ale od razu uprzedził, że raczej nieprawdopodobna sytuacja, wszystko poszło, jak miało pójść. Na co kobieta prosi go, czy aby nie dało się go przetrzymać jeszcze kilka dni. Mówi, że był przyzwyczajony do takich próśb, bo często zdarzało się, że rodzina co nieco przerabiała w mieszkaniu, aby rekonwalescent miał lepsze warunki pooperacyjne. Jeżeli była to kwestia do 2-3 dni, szedł na rękę, chyba, że nie miał wolnych łóżek, bo zawsze mógł coś wymyśleć, a wiedział, że to choremu wyjdzie tylko na zdrowie. Ale, kiedy mu powiedziała, żeby go przetrzymał, bo musi kochasia wyprawić do domu, to normalnie zdurniał. A zdurniał podwójnie, jak mówił, bo w każdą niedzielę widział ją w kaplicy szpitalnej (akurat ktoś z jego rodziny też tam leżał, więc i w niedzielę był w szpitalu) i był święcie przekonany, że modli się w intencji męża. Do dziś się zastanawia: w jakiej to właściwie intencji się modliła?

    OdpowiedzUsuń