piątek, 1 lutego 2019

Demograficzna klapa 500 plus. W 2018 urodziło się tylko 388 tys. Zmarło 414 tys., najwięcej od 1946 roku

Skopiowany artykuł z OKO.press. Nie potrafiłbym tak opisać. Szacunek dla pana A. Ambroziaka!

Tylko rok rządzący cieszyli się prodemograficznym efektem "500+". W 2018 urodziło się o 13 tys. dzieci mniej niż w 2017 i większość 20-tysięcznej "górki" przepadła. Prymitywne narzędzie dopłat za dziecko to za mało, bez kompleksowej polityki będzie jeszcze gorzej, bo spada liczba kobiet i mniej z nich decyduje się na dziecko. Za to pobiliśmy rekord zgonów
Jeszcze na początku grudnia 2018 roku OKO.press szacowało, że w 2018 urodzi się ponad 390 tys. dzieci. Tak wynikało z porównania danych GUS o pierwszych trzech kwartałach 2017 roku. Wynik miał być gorszy od rekordowego (przynajmniej w ostatnich latach) 2017 roku o ok. 10 tys. urodzeń. Już tamta analiza pokazywała, że prodemograficzny efekt programu „500 plus” miał krótkie nogi. Jego efekt zaznaczył się w 2017 roku, gdy urodziło się 401 tys. dzieci, to oznaczało przyrost urodzeń o niecałe 20 tys. w stosunku do 2016 roku, ale i wtedy liczba pierwszych dzieci spadła, przybywało drugich i trzecich dzieci.
Pełne dane GUS za 2018 rok opublikowane 31 stycznia 2019 pokazują, że jest jeszcze gorzej niż sądziliśmy.

Poniżej prognoz i aspiracji

Liczba urodzeń żywych w tysiącach 1980 - 2018

Rok 2018 skończył się z wynikiem 388 tys. urodzeń żywych i był gorszy od poprzedniego o 13 tys. Oznacza to, że z 20 tys. przyrostu w 2017 roku zostało już tylko 7 tys. Przy obecnej polityce państwa nie ma żadnych szans na powrót do poziomu 413 tys. urodzeń w 2010 roku, nie mówiąc już o 550 tys. z początku transformacji (1990) czy 700 tys. z roku 1980.
W 2018 roku zmarło aż 414 tys., co jest powojennym rekordem (!). I tym samym przyrost naturalny wyniósł minus 26 tys.
Pozostaje nam tylko przypomnieć politykom i polityczkom, którzy wieszczyli wielki sukces, że bez kompleksowej polityki sytuacja demograficzna Polski będzie się tylko pogarszać.

OKO.press – w konsultacji z autorytetami w dziedzinie demografii m.in. prof. Ireną Kotowską z SGH – już w lipcu 2017 roku ostrzegało, że „500 plus” nie jest skutecznym mechanizmem nowoczesnej polityki demograficznej. Wzrost dzietności, który obserwowaliśmy w 2017 roku – ponad 400 tys. urodzeń – był splotem wielu czynników. Obserwowaliśmy przede wszystkim realizację odroczonych decyzji prokreacyjnych kobiet urodzonych w wyżu lat 80.

A to oznaczało nie tyle wzrost, co zmianę kalendarza urodzeń.
Pisaliśmy w artykule o 500 plus, że kobiety podejmowały odwlekaną decyzję o drugim (lub trzecim) dziecku z uwagi przede wszystkim na większe poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia w wyniku poprawy sytuacji na rynku pracy (spadek bezrobocia związany z ustąpieniem recesji). Ten czynnik – jak odkryliśmy – brał pod uwagę sam ustawodawca. Do rządowego uzasadnienia projektu ustawy „500 plus” załączono wykres, który pokazuje związek między stopą bezrobocia rejestrowanego i współczynnikiem dzietności. W skrócie – im więcej pracy, tym więcej dzieci.
Wykres zależności stopy bezrobocia do współczynnika dzietności
Ważne były też odroczone efekty polityki prorodzinnej, którą – szczególnie pod koniec drugiej kadencji – wprowadził rząd PO-PSL. Chodzi o:
  • dłuższe i elastyczne urlopy rodzicielskie;
  • podwyższenie świadczenia rodzicielskiego do wysokości 1000 zł na dziecko przez 52 tygodnie (tzw. kosiniakowe, od nazwiska ówczesnego ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza);
  • stworzenie Karty Dużej Rodziny – system zniżek dla rodzin wielodzietnych uprawniający przysługujący w instytucjach kultury, transporcie i punktach rekreacyjnych w całym kraju;
  • mechanizm „złotówka za złotówkę” w progach dochodowych uprawniających do świadczeń – przekroczenie progu dochodowego o kilka złotych nie oznacza utraty świadczenia (obowiązuje we wszystkich świadczeniach oprócz „500 plus”) ;
  • wyższe ulgi podatkowe na dzieci.
Kontynuacją tej polityki prorodzinnej był program „Rodzina 500 plus„. Trudno oszacować jego efekt „netto”, bo obok dopłaty 500 zł działały – wymienione wyżej – inne czynniki. W 2017 roku wzrost do 2016 r. wyniósł 20 tys. urodzeń, ale w 2018 już tylko o 7 tys.

Coraz mniej Polek decyduje się na dziecko

Nie nastąpiły głębsze zmiany postaw, ani systemu wsparcia macierzyństwa i dlatego 500 plus nie zatrzyma nadciągającej katastrofy. Przyrost 2017 r. zawdzięczamy głównie powiększaniu się rodzin, które już miały dziecko. Wciąż spada jednak ogólna liczba kobiet, które w ogóle decydują się na dziecko.

Liczba urodzeń pierwszych, drugich i trzecich (2009-2017)


Z roku na rok przesuwa się też wiek, w którym kobiety decydują się na macierzyństwo. W tym momencie średnia to już 28 lat.
Zachęta 500 plus nie tylko nie zwiększyła liczby kobiet, które decydują się na pierwsze dziecko, ale także nie przyspieszyła tej decyzji.
Pisaliśmy – za ekonomistami m.in. dr Małgorzatą Starczewską-Krzysztofek z Uniwersytetu Warszawskiego – że konsekwencją zmniejszenia ubóstwa i podnoszenia dobrobytu gospodarstw domowych, które decydują się na dzieci, jest mniejsza motywacja do posiadania większej ich liczby. Rodziny są skupione na podnoszeniu statusu materialnego i inwestowaniu w rodzinę. A to oznacza, że z czasem także liczba osób decydujących się na drugie i trzecie dziecko znacząco zacznie spadać.
Optymizmem nie napawają też statystyki dotyczące liczby kobiet w wieku rozrodczym w Polsce. Z materiałów przygotowanych dla nas przez prof. Irenę Kotowską z SGH jasno wynika, że maleje nie tylko ogólna liczba kobiet (wykres niżej), ale przede wszystkim liczba kobiet w wieku o najwyższej płodności: 25-29 i 30-34 lata. W stosunku do 2015 roku spadek liczebności tych grup wyniesie odpowiednio:
  • w  2020 – 14 proc i 12 proc,
  • w 2025 – 30 proc. i 24 proc.,
  • w 2030 – 36 proc i 38 proc.

Liczba kobiet w wieku 15-49 lat (w tys.). 2013-2050


Jako pierwsi zwróciliśmy też uwagę na aspekt ekonomiczny polityki demograficznej. Wzrost liczby urodzeń rzędu maksymalnie 20 tysięcy dzieci rocznie uzyskano przy pomocy nakładów rzędu dwudziestu kilku miliardów złotych, co oznacza, że jedno dziecko ekstra kosztowało w 2017 roku budżet ok. milion złotych (oczywiście efekt demograficzny nie był jedynym, a nawet nie był najważniejszym celem programu 500 plus). Porównywaliśmy to z kosztami dzieci z procedury in vitro: z rządowego programu w latach 2014-2016 koszt jednego dziecka z in vitro wyniósł ok. 25 tys., a w programach samorządowych ok. 30 tys., o czym pisaliśmy tutaj.

Co zrobić, by zminimalizować kryzys?

raporcie „Niska dzietność w Polsce w kontekście percepcji Polaków” pod redakcją prof. Ireny Kotowskiej, pytano o powody opóźniania lub rezygnacji z potomstwa. Respondenci wskazywali najczęściej 11 czynników:
  • trudne warunki materialne (85 proc.)
  • brak pracy i niepewność zatrudnienia (85 proc.),
  • niemożność zajścia w ciążę (85 proc.),
  • złe warunki mieszkaniowe (74 proc.),
  • brak odpowiedniego partnera (69 proc.),
  • ryzyko chorób genetycznych dziecka (69 proc.),
  • niepewność przyszłości (67 proc.),
  • trudności godzenia pracy i rodzicielstwa (63 proc.),
  • wysokie koszty wychowania dzieci (62 proc.),
  • brak miejsc lub zbyt wysokie opłaty w żłobkach i przedszkolach (61 proc.),
  • zbyt niski zasiłek na urlopie macierzyńskim lub wychowawczym (60 proc.).
Dopłata 500 zł do dziecka zmniejsza pierwszą barierę – trudnych warunków materialnych – i ułatwia wydawanie pieniędzy na wychowanie dziecka. Jeśli państwo ma aspiracje, by zatrzymać postępujący kryzys demograficzny musi, realnie wspierać te osoby, które mają problem z płodnością. Do takiej wizji nie przybliża nas ani decyzja o wycofaniu publicznego finansowania in vitro, ani próby ustawowego ograniczenia możliwości mrożenia zarodków.
Trzeba też przeformułować myślenie o roli kobiety. Na dziecko decyduje się kobieta, która ma zapewnione bezpieczeństwo pracy, z możliwością elastycznego zatrudnienia na niepełny etat, elastyczne godziny pracy, pracę częściowo w domu itp. Dlatego rząd powinien wdrożyć politykę, która będzie wspierać aktywizację zawodową kobiet. Trzeba rozwijać sieć żłobków i przedszkoli, jednocześnie wprowadzając zapisy, które umożliwią równy podział opieki nad dzieckiem. Takim rozwiązaniem są dłuższe, płatne urlopy tylko dla drugiego rodzica – najczęściej ojca. Zwłaszcza że wciąż małe zaangażowanie ojców w opiekę nad dzieckiem jest istotnym powodem rezygnacji kobiet z kolejnych dzieci.
Dziennikarz, aktywista, filozof bez dyplomu. Publikował m.in. w "Gazecie Wyborczej" i "Codzienniku Feministycznym". Laureat nagrody "Pióro Nadziei 2018" przyznawanej przez Amnesty International za dziennikarstwo zaangażowane. Nominowany do nagrody "Zielony Prus" Stowarzyszenia Dziennikarzy RP za wyróżniający start w zawodzie. W OKO.press pisze o edukacji, prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i polityce społecznej.
*******************************************************************************************************
PS. FOR miażdży 500 plus. Program nie spełnia swojego głównego zadania: 

6 komentarzy:

  1. Głównym celem wprowadzenia +500 było kupienie wyborców. Oczywiście pieniądze te pomagają rodzinom, ale jak się okazuje nie zwiększają ilości rodzących się dzieci. Nie tak powinno się zachęcać rodziny do powiększania jej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten program ma tak wiele wad że nie mógł zadziałać...., po pierwsze jaka jest gwarancja jego trwałości, czy jeśli załamią się finanse państwa to będzie nadal?, po drugie jak może być wiarygodny jeśli nie ma kryterium dochodowego dla bogatych ale dla samotnych matek już jest, tak pani rzecznik wytłumaczyła- "ułożyć sobie życie i urodzić drugie dziecko" po trzecie kobiety rodziły po kilkoro dzieci w pokoleniu powojennym bo model rodziny taki był- facet pracuje i utrzymuje rodzinę o żona siedzi w domu, gotuje obiady i wychowuje dzieci- znakomita większość Polaków zarabia ok. 1500 na rękę i konia z rzędem temu kto dobrowolnie, świadomie i odpowiedzialnie zdecyduje się na kolejne dziecko ( o pierwszym nie mówię bo prawie każde małżeństwo chce jednak mieć potomka). W Polakach obudziły się spore aspiracje a szkoła nie kształci jak kiedyś- dzieciaki muszą korzystać z korepetycji jeśli chcą się kształcić lub chodzą na inne zajęcia jeśli chcą rozwijać swoje czasem rodziców pasje-a rodzice żeby utrzymać pracę w prywatnej firmie muszą większość energii i siły poświęcić pracy- tak czy inaczej bez wsparcia szkoły, dziadków, dobrej świetlicy itp nawet jak dostanie się 500 zł nic z tego nie będzie- nawiasem mówiąc po ostatnich doniesieniach mam wrażenie że to 500 to był cwany krok żeby ludowi dać kasę żeby kochał a dziś budować gmachy- pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć. Dzięki za komentarz! Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Tyle ciekawych i gorących tematów, ale Ty Probusie wolisz unikać konfrontacji z tym wszystkim co dzieje się w tych ostatnich gorących dniach, mimo że zimą w pełni. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odniosłem się do wielu tematów. Zwłaszcza aktualnych. Ślady są w blogu. Pozdrawiam!

      Usuń