Krystian Maj/FORUM
Krzywa Laffera-Rostowskiego
(skopiowane)
Data publikacji: 2013-09-23 07:00
Data aktualizacji: 2013-09-23 07:22:00
Minister
finansów Jacek Rostowski widocznie musiał dokonać przełomowego odkrycia
w dziedzinie ekonomii. O ile amerykański ekonomista Arthur Laffer
twierdził, że po przekroczeniu pewnego poziomu podatków wpływy budżetowe
zaczynają spadać, minister Rostowski cały czas podnosi podatki … .
Laffer wyszedł z prostego założenia, iż w momencie, gdy podatki są zerowe, zerowe są również wpływy do budżetu. Z drugiej strony, gdyby stawka podatku wynosiła 100 proc., dochody rządu również wynosiłyby zero, ponieważ nikt nie chciałby pracować za darmo. Pomiędzy tymi punktami krańcowymi znajduje się optimum wysokości podatków i budżetowych przychodów podatkowych.
Polska jest dobitnym przykładem tego, iż owe optimum zostało przekroczone i że znajdujemy się w spadkowej części wykresu funkcji, jaką opracował kilkadziesiąt lat temu Arthur Laffer. Coraz wyższe ciężary podatkowe zniechęcają do zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej oraz zwiększania zatrudnienia, skłaniają za to do unikania płacenia podatków i uciekania w szarą strefę. Mniejsza zarejestrowana działalność gospodarcza to z kolei mniejsze wpływy do budżetu. Tę prostą zależność byłoby w stanie pojąć dziecko na wczesnym etapie edukacji.
Tymczasem wygląda na to, że rząd zmodyfikował krzywą Laffera, ponieważ minister finansów najwyraźniej uważa, że wykres jej funkcji nie powinien mieć kształtu paraboli o ramionach skierowanych w dół, ale rosnącej prostej, gdzie wzrostowi obciążeń podatkowych odpowiada permanentny i proporcjonalny wzrost podatkowych wpływów do budżetu.
Minister Rostowski trwa w swym przeświadczeniu mimo, iż istnieje na świecie wiele przykładów potwierdzających spostrzeżenia, które poczynił Arthur Laffer. Tak było m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdy najwyższą stawkę podatku dochodowego obniżono z 73 proc. do 25 proc. Gdy w 2002 r. rząd Leszka Millera wycofał się z podwyżek stawek akcyzy na wyroby spirytusowe (faktycznie obniżył), wpływy podatkowe z tego tytułu wzrosły. Silny wzrost wpływów podatkowych odnotowały też rządy Rosji i państw bałtyckich, gdy zastąpiły wysokie stawki PIT-u względnie niskim (poniżej 20 proc.) podatkiem liniowym.
Minister finansów jest absolwentem London School of Economics and Political Science i byłym wykładowcą ekonomii, czyli, przynajmniej teoretycznie, ekonomistą i naukowcem z wyższej półki. Obawiam się jednak, że jest inaczej, w myśl starego, sparafrazowanego dowcipu: Czy minister Rostowski jest naukowcem? Nie, ponieważ gdyby nim był, wypróbowałby swój system na myszach.
Tomasz Tokarski
Źródło: bankier.pl
PS.
Laffer wyszedł z prostego założenia, iż w momencie, gdy podatki są zerowe, zerowe są również wpływy do budżetu. Z drugiej strony, gdyby stawka podatku wynosiła 100 proc., dochody rządu również wynosiłyby zero, ponieważ nikt nie chciałby pracować za darmo. Pomiędzy tymi punktami krańcowymi znajduje się optimum wysokości podatków i budżetowych przychodów podatkowych.
Polska jest dobitnym przykładem tego, iż owe optimum zostało przekroczone i że znajdujemy się w spadkowej części wykresu funkcji, jaką opracował kilkadziesiąt lat temu Arthur Laffer. Coraz wyższe ciężary podatkowe zniechęcają do zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej oraz zwiększania zatrudnienia, skłaniają za to do unikania płacenia podatków i uciekania w szarą strefę. Mniejsza zarejestrowana działalność gospodarcza to z kolei mniejsze wpływy do budżetu. Tę prostą zależność byłoby w stanie pojąć dziecko na wczesnym etapie edukacji.
Tymczasem wygląda na to, że rząd zmodyfikował krzywą Laffera, ponieważ minister finansów najwyraźniej uważa, że wykres jej funkcji nie powinien mieć kształtu paraboli o ramionach skierowanych w dół, ale rosnącej prostej, gdzie wzrostowi obciążeń podatkowych odpowiada permanentny i proporcjonalny wzrost podatkowych wpływów do budżetu.
Minister Rostowski trwa w swym przeświadczeniu mimo, iż istnieje na świecie wiele przykładów potwierdzających spostrzeżenia, które poczynił Arthur Laffer. Tak było m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdy najwyższą stawkę podatku dochodowego obniżono z 73 proc. do 25 proc. Gdy w 2002 r. rząd Leszka Millera wycofał się z podwyżek stawek akcyzy na wyroby spirytusowe (faktycznie obniżył), wpływy podatkowe z tego tytułu wzrosły. Silny wzrost wpływów podatkowych odnotowały też rządy Rosji i państw bałtyckich, gdy zastąpiły wysokie stawki PIT-u względnie niskim (poniżej 20 proc.) podatkiem liniowym.
Minister finansów jest absolwentem London School of Economics and Political Science i byłym wykładowcą ekonomii, czyli, przynajmniej teoretycznie, ekonomistą i naukowcem z wyższej półki. Obawiam się jednak, że jest inaczej, w myśl starego, sparafrazowanego dowcipu: Czy minister Rostowski jest naukowcem? Nie, ponieważ gdyby nim był, wypróbowałby swój system na myszach.
Tomasz Tokarski
Źródło: bankier.pl
PS.
Pan Vincent właśnie na mysich mózgach przeprowadza próbę swoich teorii ekonomicznych. Pytanie brzmi: na czyje zlecenie to robi? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGdy rządzącym brak pomysłów na rozwój kraju, drenują kieszenie społeczeństwa. Ten "geniusz ekonomiczny" przykładem. Pozdrawiam!
UsuńJest, jak słusznie napisałeś teoretycznym ekonomistą:) Pozdrawiam, zmykam do....pracy:(
OdpowiedzUsuńDzięki! Pozdrawiam!
UsuńCo się tyczy podatków to minister Rostowski realizuje politykę neoliberalną. W krajach takich jak Szwajcaria, Dania, Szwecja, Norwegia, Niemcy, Francja podatki są wysokie i jest dobrobyt. Przykład niskich podatków w Rosji nie jest trafny. W ZSRR nikt nie płacił podatków, więc trzeba było od czegoś zacząć.
OdpowiedzUsuńTamte kraje są bogate, właśnie dlatego że nie było tam takich jak Rostowski i Balcerowicz.
UsuńJak zdusisz podatkami przedsiebiorców, to zwiną firmy albo zarejestrują w rajach podatkowych. Skorzystają tamte kraje a nie Polska. Rostowski chyba oszalał z tym windowaniem podatków. A Tusk obiecał, nawet przysięgał, że nie będą podnoszone. Spróbuj teraz założyć maleńką firmę o niewielkich dochodach. Jeszcze nie zarobisz a fiskus już łapę wyciąga.
UsuńZyga
Cóż, podejście do tematu też jak "dziecko na wczesnym etapie edukacji". Jak zatem wytłumaczysz fakt że Polska mieści się grubo poniżej średniej podatków w Europie? Dlaczego niemcy swoim 25-45% podatkiem nie "zniechęcają" do prowadzenia działalności gospodarczej? Dlaczego Norwegia ze swoim 36% podatkiem nie zwiększa "szarej strefy"? Ba! Założę się, że nawet gdyby Norwegia podniosła podatek dwukrotnie to szara strefa nadal by nie istniała.
OdpowiedzUsuńGdzie jest kruczek? Otóż pan Arthur Laffer żył w USA, jak sam napisałęś, kilkadziesiąt lat temu. Obecnie "szara strefa" i przedsiębiorczość społeczeństwa nie zależy od marchewki na kiju w postaci ulg podatkowych tylko od tego co ma się między uszami. Przedsiębiorca z Danii czy Norwegii płaci 75% podatku, mimo to chce mu się pracować (w 75% za darmo!) Dlaczego?. Ano dlatego, że właśnie dzięki tym podatkom kondycja ekonomiczna państwa pozwala mu zarabiać 20 milionów brutto a więc nawet po odliczeniu podatku zostanie mu 5 baniek! Twój model bazujący na pojęciu "pracy za darmo" przemawia do Polaków któych świadomość ekonomiczna jest na poziomie "dziecka na wczesnym etapie edukacji". Podatki w Polsce mają nadal poszechnie nadany charakter haraczu i "pracy za darmo" a nie inwestycji ponieważ obywatel jest przekonany ze jego pieniądze nie są inwestowane właściwie. Wynika to z brakiu zaufania społecznego, które jest w Polsce najniższe w UE!! Dziwne prawda? Przecież mamy demokrację, wybieramy kogo chcemy.. Dlaczego więc wybieramy kogoś do kogo nie mamy zaufania? Kogoś kto nie potrafi zainwestować naszych pieniędzy właściwie? Czy w 40mln kraju nie ma nikogo kto potrafi liczyć?
Mają wyższe podatki ale niższy VAT. A VAT zabiera kasę nawet najbiedniejszym. Jak Miller obnizył CIT zaczęło przybywać miejsc pracy. Obniżył akcyzy, wpływy do budżetu zwiekszyły się.
Usuńsłusznie prawisz ale dodaj do tego inną mentalność społeczeństwa w tych krajach tam dorabiali się pokoleniami a w Polsce chcą w kilka lat-niestety
Usuńa co jeśli to robił na zlecenie? dlaczego przy PKB na poziomie 1600mld i dniu wol. podatkowej w czerwcu - ok 44% roku wpływy do budżetu wynoszą tylko 300 mld zamiast 600mld. PKB USA to prawie 4 bln - jak łatwo policzyć przeciętny pracujący płaci prawie 5000 zł podatku miesięcznie - możliwe? (Polak około 800 zł) nie USA dużo wyciąga właśnie z takich państewek
OdpowiedzUsuń