sobota, 24 sierpnia 2013

Pan Tadeusz - wersja skrócona

     KSIĘGA I: GOSPODARSTWO

Cichy wieczór na Litwie, owczarz owce maca.
A Tadeusz po studiach do domu powraca.

Chce usprawnić rolnictwo, do pracy aż wzdycha.
Ale Wojski natychmiast daje mu kielicha.

Pod wpływem alkoholu Tadzio czując wenę.
Podrywa własną ciocię, starą Telimenę.

A Asesor z Rejentem kłócą się przy wódce.
Wreszcie wszyscy posnęli. Dalszy ciąg już wkrótce.


KSIĘGA II: ZAMEK

Pośród krat, baszt i różnych innych dupereli.
Siedzi Hrabia po mieczu, pochwie i kądzieli.

Zaś Gerwazy oparty na swym Scyzoryku,
Opowiada mu serial o starym Stolniku.

Co Jackowi Soplicy nie chciał dać swej córki.
Więc tamten go – i słusznie – uwalił z dwururki.

Hrabia pije z Gerwazym i zemstę przysięga.
Zaś Woźny pędzi bimber. Tu kończy się księga.


KSIĘGA III: UMIZGI

Wszyscy idą na grzyby. Wybucha panika.
Bo krótkowzroczny Sędzia zeżarł sromotnika.

Szczęściem kapitan Ryków co tam był akurat.
Wrzasnął: „Wy jemu dajtie skorje dienaturat.

"Na truciznu – trucizna.” Sędzia chwycił flaszkę,
Ucałował odbitą na niej trupią czaszkę.

Wypił, huknął jak wszystkie pułki artylerii.
I wyzdrowiał. Niestety, koniec trzeciej serii.


KSIĘGA IV: DYPLOMATYKA I ŁOWY

Lud prosty w wiejskiej karczmie szykuje powstanie.
Zaś Hrabia z Tadeuszem robią polowanie.

Lecz, że obaj pijani kiepsko im się wiedzie.
I każdy zamiast jednego widzi dwa niedźwiedzie.

Aż dopiero ksiądz Robak wybiegłszy zza krzaka.
Wygrzmocił misia pałą jak Ryndszus Polaka.

Pałą? – zdziwił się Wojski – A gdzie ksiądz ją znalazł?
Dał mi ją przeor Kiszczak. Dalszy ciąg już zaraz.


KSIĘGA V: KŁÓTNIA

Asesor pił Jarzębiak, Rejent ćpał Wiśniówkę.
Jankiel z Woźnym Protazym chlali Pejsachówk.

Telimena Vistulę obciągała bratu.
Gdy Klucznik wleciał z okrzykiem: Biorą do Senatu!

Zaraz tam pogonili wypluwając płuca.
Płócienniczak, Gargamel, brat Glempa i Guca.

Z tym, że jakoś do Izby Wyższej nie trafili.
Więc są w izbie wytrzeźwień. Dalszy ciąg po chwili.


KSIĘGA VI: ZAŚCIANEK

Słynie szeroko w Litwie Dobrzyński Zaścianek.
Spożyciem alkoholu, ilością skrobanek.

Pieśniami, które nuci lud prostolinijny.
Czasem jakaś głodówka, strajk protestacyjny.

Lud przyciśnięty nędzą, szlachcic mazowiecki.
Za kilka marek pacierz odmawia niemiecki.

Zaś miejscowej starszyźnie profesor Wisłocka.
Doradza, jak dać d**y. Teraz dobranocka.


KSIĘGA VII: RADA

Szlachta radzi jakby tu pozbyć się Moskali.
Nadjeżdża pędem Hrabia, strasznie konia wali.

Wiezie wieść, że jak słychać z plotek i przecieków.
Ksiądz Jankowski masowo nawraca Ubeków.

Jezu! – krzyknął ksiądz Robak – To dopiero kino!
To przez to pół kościoła mam zapchane gliną!

Wzburzona tym niechlujstwem szlachty cała zgraja.
Wyrusza na Soplicę. Teraz będą jaja.


KSIĘGA VIII: ZAJAZD

Podkomorzy miał właśnie obalić Pershinga.
Gdy wleciał cwałem Hrabia, w dłoni lśni mu klinga.

Za nim szlachta szturmuje dwór, kuchnie, piwnice.
Gerwazy lewą dłonią pochwycił Soplicę.

I z okrzykiem Soplico! Giń kanalio chytra!
Odbiwszy główkę wypił Soplicy pół litra.

Ale zaraz uczciwie wszystko zwrócił z pluskiem.
Padł i zasnął. W następnej księdze przyjdą Ruskie.


KSIĘGA IX: BITWA

Szlachta związana w pęczki, leży chłop przy chłopie.
Patrząc, jak brzydki Moskal polską wódkę żłopie.

Major Płut Telimenę już dosiadał gwałtem.
Gdy ksiądz Robak wjechał swoim starym autem.

I wykrzyknął basem: „Ściągnąć z niej tę carską glizdę!”
Za późno! Płut wystrzelił. Salwa poszła w izbę.

A cała rota jegrów poszła spać do piachu.
W następnej księdze nasi będą wiać na Zachód.


KSIĘGA X: EMIGRACJA

Nazajutrz wszyscy zbiegli do Napoleona.
Tylko ksiądz Robak nie mógł, bo akurat kona.

Kona, kona, aż zgłodniał. Zerwał jabłko z krzaka.
Nadgryzł je i w środku też ujrzał robaka.

Cześć kuzynie – rzekł robak. Ksiądz zasłonił lica.
I wyszeptał: Spier***aj, jam Jacek Soplica.

„Wiedziałem – mruknął Sędzia – już od pierwszych kartek.
Koniec księgi. W następnej wkroczy Bonaparte.


KSIĘGA XI: ROK 1812

O roku ów! Kto cię widział na Litwie i w Rusi.
Ten wiedział, że ten burdel źle się skończyć musi.

Tłok, że nie ma na czym usiąść, co najwyżej w kucki.
Poniatowski, Dąbrowski, Wałęsa, Piłsudski.

Jankiel miast poloneza majofesa grzmoci.
Zosia płacze, bo Tadzia złapała na cioci.

A z RFN-u już wraca stara wołowina.
Co ją kiedyś skradł Hitler. Łoj, zbliża się finał!


KSIĘGA XII: KOCHAJMY SIĘ!

Pije szlachta przy Wiejskiej ulicy skupiona.
Zdrowie Sędziego, Zosi i Napoleona.
Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!
I prezydent tych Stanów, pan Obama kochany.

Nikt nie chodzi do pracy, wszędzie dzwony dzwonią.
Towarzysze pancerni do spowiedzi gonią.

Bonaparte ocipiał i na Moskwę rusza.
No, tu na szczęście koniec Pana Tadeusza.


KSIĘGA XIII: GEOPOLITYKA

Już się przed Litwą przyszłość rysowała lepsza.
Gdy nagle krzyk się podniósł: -.Napoleon spieprza!

Faktycznie, cesarz nawiał w kapciach i w negliżu
„Aj, waj – zmartwił się Jankiel – uciekł do Paryżu.

W tejże chwili od wschodu wśród gromkich okrzyków.
W kufajce i walonkach wszedł kapitan Ryków.

I rzekł patrząc życzliwie na szlachtę struchlałą,
„Nu, wot my znowuż razem” I tak już zostało.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz