Mniejsza o to, że ośmieszyl się. Polsce splendoru też to nie przyniosło, delikatnie określając. To także kolejna pożywka dla autorów niewybrednych "polish jokes" oraz nieprzyjaznych Polsce mediów za granicą.
Można domniemywać, że niewygodnie mu stanąć przed komisją sejmową, badającą sprawę nielegalnego zakupu "Pegassusa" i wykorzystywania go w nielegalny sposób i usiłuje zrobić "zasłonę dymną" dla odwrócenia uwagi spoleczeństwa. By nie mówiło się o licznych pisich łajdactwach a o zamachu stanu!
Pojawiło się w necie mnóstwo memów i komentarzy krytykujących tego i innych zamacholików. A tu jeden z nich (skopiowalem na FB):APOKALIPSA
Budzi mnie budzik, jakaś dziwna cisza. Podejrzana, mroczna.
Szybko wstaję, wyglądam przez okno. Cisza jak w mordę strzelił. Żadnych czołgów,
żadnych wojskowych, nawet osiedlowy Seba jeszcze śpi na ławce.
W telewizji panika, internet płonie, a ja w piżamie, z włosami jak bezdomny kot, gapię się przez okno i sprawdzam czy ktoś kopie już okopy pod blokiem. Nikt nie wydaje rozkazów, więc nie wiem, czy mam iść na barykady, czy dalej oglądać Netflixa.
Idę do Żabki. Zabrakło Hot-Dogów. To pierwszy sygnał, że kraj się sypie. Próbuję kupić bułkę, ale sprzedawca patrzy na mnie jak na idiotkę: Kobieto, to wojna, bierz co jest! Wzięłam Prince Polo i poszłam.
Postanawiam zrobić zapasy, bo kto wie, jak długo to potrwa. Od zapasów to Biedra, wiadomo.
Pieczywa brak. Ludzie biegają jak w Black Friday, jakaś babcia zgarnia ostatnie biszkopty. Jeden koleś stoi przy kasie z samym spirytusem.
Kurwa, to nie żarty! Prawdziwy kryzys!
Na dziale mięsnym trwa wojna o ostatnią paczkę kiełbasy. Ktoś rzuca: Zostaw, bo ci przypierdolę!
To Grażyna, sąsiadka z dołu. Znam ją - nie odda pęta bez walki.
Wracam do domu, włączam Twittera. Polska w ruinie, internet w ogniu! Ludzie raportują:
Ktoś widział czołg, ale to była śmieciarka.
Ktoś inny pisał, że nie działa karta w Biedronce.
(Kurwa, przejęli banki?!)
Sąsiadka zgłasza, że Zenek spod trójki nie wyszedł dzisiaj z psem.
(Organizują podziemie?)
Byłem w Biedronce, chleba brak. Jak w 1981. Szykujemy barykady!
Moja ciotka właśnie wyniosła 10 kg cukru do piwnicy. Mówi, że przeżyła komunę i wie, co się święci!
Sąsiadka zamknęła drzwi na łańcuch i powiedziała, że jak ktoś zapuka, to wali gazem w ryj. Nie bierze jeńców!
Moja matka się spakowała i siedzi na walizkach!
Wielka czarna fura stoi przed blokiem. Co jest kur…? Nowa władza już rozstawia snajperów?
Nie, to Janusz z trzeciego piętra przywiózł szafkę z Ikei.
Odpalam telewizję - premier wygląda, jakby ktoś mu właśnie pokazał wyniki badań DNA i dowiedział się, że ma pięcioro dzieci.
Minister bredzi coś o stabilizacji, ale widać, że maczał palce w zniknięciu hot-dogów.
Prezydent… prezydent jeszcze nie wie, że mamy zamach, bo nikt mu nie wysłał SMS-a.
Wieczorem idę sprawdzić, czy w okolicy coś się dzieje.
Jest! Dwóch typów kłóci się pod Żabką o ostatni twarożek. (Czyżby nowa władza już walczyła o podział zasobów?)
Jakaś babcia na skwerku krzyczy, że nawet za PRL-u takich rzeczy nie było.
Nie wiem, jak długo przetrwamy w tych warunkach. W kuchni mam pół paczki makaronu i jogurt naturalny. Czy wystarczy na oblężenie?
Jak nie dostanę zaopatrzenia, będę musiała negocjować z Grażyną o dostęp do jej podziemnych zapasów. Sąsiadka mówi, że w razie czego możemy chować się w piwnicy, ale trzeba brać swoją pałę, bo jak wejdą rebelianci, to trzeba bronić naszej cnoty i puszek z fasolką.
Mówią, że jak wojna, to kobiety powinny smarować twarze popiołem i przygotowywać zapasy, ale ja na razie mam tylko maseczkę z Rossmanna i pół butelki wina. Przetrwam?
Jutro nowy dzień walki o przetrwanie w tym chaotycznym świecie. Trzymajcie się, obywatelki i obywatele!
Jeden z wielu fejków. Pisowni, litościwie, nie oceniam.
