poniedziałek, 6 stycznia 2014

Uśmiechnij się!

Kaznodzieja wygłasza niedzielne kazanie na temat przebaczenia. Po płomiennej przemowie pyta zgromadzonych:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Połowa wiernych podnosi ręce do góry. Niezadowolony kaznodzieja kontynuuje kazanie. Mija 20 minut i znowu pyta:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom Tym razem zgłasza się jakieś 80%. Kaznodzieja jeszcze zawiedziony wraca do kazania. Mija kolejne 30 minut. Kaznodzieja znowu pyta:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Ponieważ wszyscy już myślą o obiedzie, wszyscy podnoszą ręce do góry. Wszyscy z wyjątkiem staruszki z drugiego rzędu. Kaznodzieja pyta:
- Dlaczego pani nie chce przebaczyć wrogom?   

- Nie mam żadnych.
- Jakie to niezwykłe! Ile pani ma lat?
- 93.
- Niech pani wyjdzie na środek i powie wszystkim jak to możliwe, żeby w takim sędziwym wieku nie mieć żadnych wrogów.
Staruszka nieśmiało wychodzi na środek, bierze mikrofon i mówi:  

- Przeżyłam wszystkich drani! 

To było 1 kwietnia: Dzwonię do żony: mówię, że wszystko stracone, biznes padł i jestem spłukany.
Przyjeżdżam do domu, a jej już nie ma, spakowała swoje rzeczy i wyniosła się.
I dobrze! Po co mi baba bez poczucia humoru!

W autobusie: 
- Panie! Co pan tak się o mnie ociera? Ma pan na mnie ochotę?
- Nie… skądże…
- To odsuń się pan bo może inni mają.

Los Angeles, zajefajny bar, prawie sami faceci. Barman robi drinka. Na koniec wziął cytrynę, wycisnął , włożył do imadła, wycisnął, rzucił ochłap na stół i woła:
- 1000 dolarów dla każdego, kto da radę wydusić chociaż jedną kroplę.
Facet przy barze krzyknął:
-Szykuj kasę!
 Wstał, podszedł do barmana. Chwycił, ściska, ściska i…nic z tego. Tylko gwizdy i śmiech, zdenerwowany rzucił skórkę na bar i usiadł na miejsce.
Widział to facet przy najdalszym stoliku – 2 m wzrostu, wielki jak Pudzian, napakowany jak Arnold za najlepszych lat, ręka jak dwa bochny. Podszedł,ścisnął mocno, mocniej i…nic. Zasapany i zły usiadł i zaczął dopijać drinka.
          Na to podchodzi po cytrynę taki facio, postura jak Woody Allen, w okularkach, niski, chudziutki, łysawy, małe rączki.
Ekipa krzyczy:
- Spadaj pajacu!
 Napakowany rechocze z gościa, Barman też trzęsie się ze śmiechu. Chudzinka bierze cytrynę jedną ręką i… wyciska jeszcze pół szklanki.W barze kompletna cisza…
Po minucie jakiś nieśmiały głos się pyta:
– Chłopie, kto ty jesteś, jak to zrobiłeś?.
Chudy uśmiechnął się, zabrał kasę od barmana, nałożył okulary, a wychodząc z baru rzucił cichutko:
- Mam na imię Zdzisław, jestem komornikiem Sądu Rejonowego Warszawa Praga Północ. 


Hotel. Recepcjonista do przybyłej pary:  
- Na weekend?
- Tak.
- Dzieci państwo posiadają?
- Posiadają..
- Tylko we dwoje? Romantyczny wypad bez dzieci?!
- Tak.
- A kto został z dziećmi?
- Żona.

- Czy ożenisz się ze mną?
- Nie.
- To złaź!

Późna nocą, policja zatrzymuje mocno podchmielonego mężczyznę:
- A dokąd to o tej porze?
- Idę wysłuchać kazania.
- Ciekawe kto o drugiej w nocy wygłasza kazania?
- Jak to kto? Moja żona.

- Tato, w tym roku chcemy pieska - powiedziały dzieci.
- Oj, nie wydziwiajcie! Będzie jak co roku karp - odrzekł ojciec.

Ojciec strofuje syna: 
- Wziąłbyś się za jakąś robotę, a nie tylko bąki zbijać! Ja w Twoim wieku po całych nocach rozładowywałem wagony…
Z kuchni matka dorzuca:
- Taa… Dopóki Cię nie złapali…

Rozmowa pilota z wieżą. Pilot chcąc być dowcipny, zgłasza się do lądowania i mówi do kontrolera lotów:
- Zgadnij kto?
Na to kontroler zgasił wszystkie światła na pasie startowym i odpowiada:
- Zgadnij gdzie?

Dyrygent:
– Jak widać, że facet jest kiepskim materiałem na muzyka, to daje się mu dwie pałeczki i sadza za werblem.
Na co werblista:
– A jak i do tego się nie nadaje, to mu się jedną pałeczkę odbiera i stawia przed orkiestrą.
  
Nie sikać do stawu!
Mąż pyta żonę:
- Kochanie co byś zrobiła gdybym wygrał w totka?
- Wzięłabym połowę wygranej i odeszła od ciebie -oświadcza żona.
- Trafiłem trójkę, masz osiem złotych i wyp*******j! -odpowiada mąż.

W autobusie: 
- Panowie, uwaga na jajka!
- Kupiła pani jajka?
- Nie. Gwoździe.

Stary Indianin zwołał swoich synów, kazał im się ustawić w szeregu i spytał:
- Kto zepchnął nasz „domek z serduszkiem” ze skały?
Nikt nie odpowiedział…więc zapytał ponownie:
- Kto zepchnął nasz „domek z serduszkiem” ze skały?
I znowu odpowiedzią była cisza…
Stary Indianin rzekł więc:
- Opowiem wam historię małego Georga i jego ojca – dużego Georga. Mały George ściął wiśniowe drzewo. Przyznał się ojcu i nie został ukarany. Czy teraz odpowiecie mi na pytanie – kto zepchnął nasz „domek z serduszkiem” ze skały?
Najmłodszy z synów odpowiedział:
- Ja zepchnąłem…
Stary Indianin chwycił syna i spuścił mu ogromne lanie…
Płacząc mały Indianin pyta ojca:
- Mały Goerge powiedział prawdę i nie został ukarany, ja powiedziałem prawdę i zostałem ukarany, dlaczego tato ??
Stary Indianin odrzekł:
- Duży George nie siedział na drzewie gdy mały George je ściął…

- Mamo, a co bocian robił, potem jak już dziecko Ci przyniósł?
- Trzy dni pił z kolegami, a potem dwa dni chrapał.

- Wiesz? Kupiłem córce pianino na urodziny i myślałem, że będzie na nim grać. Niestety nie wyszło.
- Podobnie było u mnie, gdy kupiłem teściowej walizkę.

Rozmowa dwóch kolegów:
- Słyszałem, że są w sprzedaży takie szkła przez które wszystko wydaje się piękniejsze, nawet własna żona…
- Znam je już od lat. Są dobre, tylko stale trzeba je napełniać.

Starsze małżeństwo płynie łódką. Nagle rozpętała się straszna burza. Mąż  do żony:
- Wiesz co stara, taka burza, chyba my już do brzegu nie dopłyniemy, bo nas piorun zabije po drodze. Wyznajmy sobie ile razy kto kogo zdradził.
Żona  zgodziła się. Zaczęła opowiadać, jak to zdradziła męża 3 razy: z Frankiem, Józkiem i Kazikiem. Opowiedziała o szczegółach. Na koniec mówi:
- No stary, teraz twoja kolej.
- Wiesz co stara, chyba się przejaśnia.

Rozwód:                                                                 Adwokat pyta swojego klienta:
- Dlaczego chce się pan rozwieść?
- Bo moja żona cały czas szwenda się po knajpach!
- Pije?
- Nie, łazi za mną!

Petent pyta sekretarkę:
- Naczelnik przyjmuje?
- Nie odmawia…

Dzwoni telefon. Mąż mówi do żony:
- Jak do mnie to powiedz, że nie ma mnie w domu.
Żona odbiera i mówi:
- Mąż jest w domu…
Mąż:
- Dlaczego tak powiedziałaś, przecież mówiłem?!?
- Bo to był telefon do mnie! – odpowiada żona.


Pomysły: PIERWSZY: Ehhhh... Nakupić by tak chińskich zegarków - jak najtaniej, potem cofnąć się wehikułem czasu, tak z 20lat wstecz, sprzedać jak najdrożej, a potem za zarobione pieniądze nakupić dolarów po ówczesnym kursie... DRUGI: Albo lepiej! Wynaleźć taką ksero kopiarkę, która może kopiować przedmioty.Wziąć bryłkę złota i kopiować, kopiować... TRZECI: .....  yyyy  eee  ...Tak więc, panowie ministrowie, czy są jeszcze jakieś inne pomysły na uzdrowienie naszej gospodarki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz