wtorek, 13 grudnia 2011

Stan Wojenny. Po 30 latach. Cd.

     Prawie dwa miesiące temu (21.X) przytoczyłem wypowiedzi czołowych polityków zachodnich i nie tylko zachodnich związanych z prowadzeniem stanu wojennego w Polsce. http://probus.blogspot.com/2011/12/stan-wojenny-po-30-latach-cd.html  Nie ma powodu aby im nie wierzyć, zwłaszcza, że nigdy nie byli (przynajmniej zachodni politycy) zwolennikami PRL, politycznego i militarnego bloku wschodniego oraz samego Generała.
    
    Oczywiście nie brak takich którzy "wiedzą lepiej" z pewnym znanym "wielepem" na czele. Dla nich wiarygodne są rewelacje pana Bukowskiego zawarte w jego książce, oparte na rzekomych tajnych stenogramach udostępnionych mu przez M. Gorbaczowa czy B. Jelcyna. Jeszcze inny "mędrzec" powołuje się na notatki w niezarejestrowanym brudnopisie.
    Zastanawiające jest, że nagle uwierzyli Rosjanom ci sami którzy w innych sprawach wylewają na nich beczki jadu. Akurat w tej sprawie uwierzyli. Kali się kłania.

  Oto część wypowiedzi "głównego aktora" tamtych wydarzeń, generała Jaruzelskiego (skopiowane z Onetu): 

 - Dlaczego utrzymuje pan, że stan wojenny był "mniejszym złem"?

 - Stan wojenny był "mniejszym złem", chociaż zło nawet mniejsze, zawsze pozostaje złem. Obserwuje od kilku dni "festiwal" nawiązujący do 13 grudnia. Mówi się o ofiarach śmiertelnych, pałowaniach, czołgach, internowaniach i skutkach stanu wojennego, ale ani słowa o przyczynach jego wprowadzenia. Dlaczego politycy i publicyści nie przypominają również wydarzeń poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego? Przecież on nie spadł jak grom z jasnego nieba. Zarówno sytuacja wewnętrzna i jak i zewnętrzna, w której znalazła się Polska była dramatyczna. Piszę o tym dokładnie w swojej najnowszej książce "Starsi o 30 lat", ale i we wszystkich innych książkach.

 Moim zdaniem, to przykład przykrej manipulacji, że podaje się skutki stanu wojennego, bez podania przyczyn i okoliczności jego wprowadzenia. Również pomija się ważny bardzo wątek jakim było "Spotkaniu Trzech" – w którym uczestniczyłem wraz z prymasem Józefem Glempem i Lechem Wałęsą na początku listopada 1981 roku. W swojej najnowszej książce wspominam to spotkanie, na którym uzgodniliśmy kontury przyszłych działań, a we wspólnym komunikacie określiliśmy owe spotkanie za pożyteczne i przygotowujące do dalszych merytorycznych konsultacji. Ważne jest to, że następnego dnia prymas pojechał do Watykanu aby przekazać Janowi Pawłowi II relację z naszego spotkania.

 Po stronie "Solidarności" był opór, związkowi radykałowie storpedowali przedsięwzięcie, a Wałęsa znalazł się pod murem. Co więcej - 12 grudnia 1981 roku Komisja Krajowa "Solidarności" uchwaliła dzień 17 grudnia, jako ogólnopolski dzień protestu, miliony ludzi wylało się na ulicę. Dlaczego temat "Spotkania Trzech" jest wciąż marginalizowany? Proszę o elementarną uczciwość i rzetelność w ocenie mojej decyzji. Nie proszę o moją obronę, ale o obiektywną oceny wydarzeń sprzed 30 lat.

- Jednak część historyków przyznaje, że to pan prosił o interwencję zbrojną radzieckich towarzyszy, którzy z powodów ekonomicznych nie mogli sobie na nią pozwolić.

 - Różnie niektórzy mnie nazywają: zbrodniarzem, łotrem itd., ale jeszcze nie słyszałem, żeby nazywano mnie kretynem i idiotą. Musiałbym nim być, żeby nie mając zaufania i przekonania do własnych sił, do wojska, wprowadzić stan wojenny. W listopadzie 1981 r. sondaż opinii społecznej pokazał, że 93 proc. społeczeństwa ma zaufanie do wojska, w tym ludzie niechętni ustrojowi widząc grozę sytuacji. Byłem absolutnie przekonany o słuszności wprowadzenia stanu wojennego samodzielnie.

 - Załóżmy wariant, który przyjmują niektórzy historycy, że poprosiłem o pomoc radziecką, to przecież gdybym spotkał się z ich odmową, to stanu wojennego bym nie wprowadził, albo jego wprowadzenie stałoby się samobójczą awanturą. Ani jeden, ani drugi wariant nie miał miejsca. W mojej najnowszej książce "Starsi o 30 lat" jak i w poprzedniej "Być Może To Ostatnie Słowo", przytaczam słowa z wystąpienia Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych państw Układu Warszawskiego marszałka Wiktora Kulikowa z międzynarodowej konferencji w Jachrance, który powiedział że ani gen. Wojciech Jaruzelski, ani towarzysz Stanisław Kania nigdy nie prosili o zbrojną interwencję i o wprowadzenie wojsk.

 Takie same stwierdzenia miały miejsce na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR z 10 grudnia 1981 r. choćby ministra obrony ZSRR marszałka Dmitrija Ustinowa, który powołał się na Kulikowa, który wcześniej ze mną rozmawiał, że: " (…) sami Polacy prosili, aby nie wprowadzać wojsk". Niech historycy wnioskują na dokumentach rzetelnych, a nie na - za przeproszeniem – jakichś popłuczynach.

- Historycy przywołują dokument z 29 października 1981 r. z posiedzenia Biura Politycznego komunistycznej partii ZSRR w którym Andropow, szef KGB, na półtora miesiąca przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce, mówi: "Polacy proszą o pomoc wojskową", na co marszałek Ustinow mówi, że trzeba powiedzieć jasno Polakom, że nie ma mowy. Całe Biuro Polityczne KPZR to zatwierdziło.

 - Historycy którzy opacznie przytaczają tego typu dokumenty kierują się złą wolą. Rzeczywiście jest protokół z 29 X 1981 r. w którym  Andropow mówi: "Polacy przebąkują – przebąkują, a nie proszą- o jakiejś pomocy wojskowej". A jacy to Polacy? Andropow miał kontakt z ministrem spraw wewnętrznych Mirosławem Milewskim, na rozmowy z którym się powoływał. Milewski był zwolennikiem interwencji i to Milewski musiał przebąkiwać Andropowowi o potrzebie wprowadzenia wojsk radzieckich do Polski. Już mi ręce opadają od tego ciągłego tłumaczenia opacznie rozumianych tekstów historycznych. Zawsze stawiałem się na każdej rozprawie sądowej dotyczącej wprowadzenia stanu wojennego oraz wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 r. i bardzo chciałbym doczekać wyroku. Powtórzę, jestem żywo zainteresowany rzetelnym, obiektywnym wyjaśnieniem tych spraw: wprowadzenia stanu wojennego i wydarzeń na Wybrzeżu z 1970 r. Swoje zeznania przed sądem zawarłem w książkach "Przed Sądem" oraz "Być Może To Ostanie Słowo".

- Po 30 latach od wprowadzenia stanu wojennego, jakie refleksje się panu nasuwają?

 - Mija 30 lat od wprowadzenia stanu wojennego i zwykle jest tak, że pewne wydarzenia z biegiem czasu ocenia się z pewnym dystansem. Im więcej czasu mija od danego wydarzenia, tym ocena jest spokojniejsza, bardziej refleksyjna i wyważona. Inaczej sytuacja wygląda z oceną wprowadzenia stanu wojennego, bo co rok oceniany jest on napastliwej i ostrzej. Na dziesięciolecie było znacznie spokojniej, na dwudziestolecie było spokojnie, a teraz jest szaleństwo. Pocieszam się, że na czterdziestolecie wprowadzania stanu wojennego mnie już nie będzie i może nie będzie pretekstów do demonstracji. Nie wynika to z zapotrzebowania społecznego i oceny decyzji wprowadzenia stanu wojennego, która jak wiemy w większości społeczeństwa jest pozytywna, co pokazują coroczne badania sondażowe, ale to instrumentalna gra emocjami społeczeństwa.


- Kto gra emocjami społeczeństwa?

 - Prawa strona sceny politycznej, chcąc ugrać swoje na stanie wojennym, póki Jaruzelski jeszcze żyje. Młodym ludziom, którzy nie żyli w tamtym czasie, pokazuje się czołgi i pałki, indoktrynuje się ich i gra się ich emocjami. Przecież osoby, które przychodzą pod mój dom, to w dużej mierze ludzie młodzi urodzeni po 1981 r., a nawet dekadę później. Zachęcam wszystkich, szczególnie tych którzy co roku przychodzą pod mój dom, do przeczytania moich książek oraz rzetelnego zapoznania z zawartymi w niej faktami, ukazującymi ówczesną sytuację w kraju i przyczyny wprowadzenia stanu wojennego. Szczęśliwie, w większości mamy mądre społeczeństwo, które nie da sobą manipulować i jest odporne na polityczną i propagandową eskalację napięć prawicowych polityków i publicystów. 30 lat temu inna była Polska, inna była Europa, inny był świat, a dzisiaj w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego próbuje się wszystko upchnąć do jednego worka – wydarzenia dzisiejsze z wydarzeniami sprzed 30 lat. Kuriozum.

Koniec części pierwszej.

Rozmawiał: Jacek Nizinkiewicz


I jeszcze wypowiedź L. Millera (też z Onetu):

 B. premier przypomniał swoja rozmowę z pułkownikiem Ryszardem Kuklińskim. Jak mówił, pytał go o jego pogląd w sprawie stanu wojennego. - Pułkownik powiedział mi, że było prawie pewne, że jeżeli polskie wojsko nie będzie interweniować, zrobią to Rosjanie i ich sojusznicy. Co więcej, według niedawno odtajnionych materiałów CIA, ich analitycy szacowali, że w takiej sytuacji będzie około 200 tysięcy ofiar po stronie Polaków. Trudno to sobie wyobrazić, ale taka wtedy była sytuacja - mówił Miller.

Dalszy  ciąg rozmowy z generałem Jaruzelskim.  
  
Ci, których nie było przy Okrągłym Stole i którzy w czasach przemian bawili się w piaskownicy, dzisiaj chcą mnie rozliczać i mścić się na mnie. Gdzie byli wtedy ci, którzy dzisiaj organizują marsz 13 grudnia? Historia mnie oceni i wierzę w to, że zrobi to uczciwie – powiedział dla Onetu, w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem, generał Wojciech Jaruzelski. - Ci, których nie było przy Okrągłym Stole i którzy w czasach przemian bawili się w piaskownicy, dzisiaj chcą mnie rozliczać i mścić się na mnie. Gdzie byli wtedy ci, którzy dzisiaj organizują marsz 13 grudnia? - pytał Jaruzelski.
Z gen. Wojciechem Jaruzelskim – generałem armii Wojska Polskiego, byłym prezydentem Polski, premierem PRL, I sekretarzem KC PZPR - rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Czuje się Pan wyklęty w wolnej Polsce?
gen. Wojciech Jaruzelski: Nie, nie czuję się wyklęty w III RP. Dzisiaj żyjemy w lepszej Polsce niż tej sprzed 30 lat. Podpis prezydenta Jaruzelskiego widnieje pod fundamentalnymi dokumentami konstytuującymi dzisiejszą Polskę. Mnie, już jako osobę prywatną, trzykrotnie przyjmował papież Jan Paweł II. Ostatnie moje spotkani z Janem Pawłem II miało miejsce prawie w dwudziestą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Czy Jan Paweł II nie wiedział co robi spotykając się ze mną? Papież musiał się ze mną spotykać, kiedy byłem szefem państwa, ale nie musiał kiedy byłem osobą prywatną. To o czymś świadczy. Jan Paweł II rozumiał politykę i aspekt historyczny bardziej niż dzisiejsi bałwani polityczni, którzy robią sobie pożywkę z rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
- Społeczeństwo jest podzielone nie tylko odnośnie do stanu wojennego, ale również obrad Okrągłego Stołu.
- Myśląca część społeczeństwa zdaje sobie sprawę, że Okrągły Stół był mądrym, pozytywnym krokiem ku demokratycznej i gospodarczo wolnorynkowej  Polski. Cały świat uznaje wartość obrad Okrągłego Stołu. Byłem zaproszony do Sejmu na dwudziestolecie rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu, jako jeden z architektów tego doniosłego w historii świata wydarzenia. Niestety część społeczeństwa uważa Okrągły Stół za zdradę. Dla pewnych mniejszości w Polsce Lech Wałęsa jest zdrajcą i Tadeusz Mazowiecki też jest zdrajcą. Wszystko to przez manipulantów, którzy sączą do umysłów młodych ludzi nieprawdziwe informacje. Szczęśliwie, większość Narodu rozumie słuszność wprowadzenia stanu wojennego, ale mam wrażenie, że z biegiem lat społeczeństwo również mnie będzie oceniać surowiej, ponieważ świadkowie tamtego czasu odejdą, a IPN nie informuje o prawdzie wydarzeń z grudnia 1981 r. Tylko niegodziwcy rozgrywają dziś stan wojenny.
- Na pewno jest pan uważnym obserwatorem bieżących wydarzeń politycznych. Jaka jest pańska ocena wystąpienia berlińskiego Radosława Sikorskiego?
- Nie wchodząc w detale przemówienia pana ministra Radosława Sikorskiego, popieram  integrację Polski z Unia Europejską. Niestety mamy tendencje do megalomanii narodowej i ksenofobii, ale musimy pamiętać, że jesteśmy częścią składową Unii Europejskiej i wspólnym wysiłkiem powinniśmy stawiać czoło wyzwaniom, które przed nami stoją. Wystąpienie ministra Sikorskiego uważam za słuszne.
- A jak pan reaguje na głosy, że po wystąpieniu szefa MSZ Polska jest gotowa zrzec się własnej suwerenności i może stracić niepodległość?
- Określę to jednym słowem: brednie. Nie ma sensu komentować absurdów powtarzanych przez prawą część sceny politycznej.
- Czy Leszek Miller to dobry wybór dla SLD. Były premier uratuje, czy pogrąży Sojusz?
- Na drugie pytanie odpowiem, nie wiem. A na pierwsze: tak, Leszek Miller to dobry wybór dla SLD, bo nie było innego. Znam Millera od politycznego dziecka i wiem, że to człowiek przygotowany, doświadczony, wytrwały, dynamiczny i inteligentny, co daje SLD szansę na przyszłość. Oczywiście Miller popełnił wiele błędów na swojej życiowej drodze, ale szczęśliwie udało mu się wrócić na dobry kurs.
- A liderem lewicy nie jest dzisiaj Janusz Palikot?
- Nie znam osobiście pana Palikota, ale życzę mu dobrze. To bardzo dynamiczny i inteligentny człowiek, który podejmuje w Polsce tematy tabu. Mam nadzieję, że Palikot z SLD będą maszerować oddzielenie, ale uderzać będą wspólnie - parafrazując Napoleona.
- Zgadza się pan ze stanowiskiem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, że SLD powinno współpracować z Ruchem Palikota?
- Tak, zgadzam się. Oba ugrupowania powinny ze sobą współpracować.
  (.....)
- I na koniec, czy ustępując z urzędu prezydenta Polski spodziewał się Pan, że wkrótce zasiądzie na sądowej ławie oskarżonych?
- Nie, nie spodziewałem się tego, bo uważałem że nasi partnerzy z czasów Okrągłego Stołu są poważnymi ludźmi. Często moi współpracownicy z czasów PRL mają do mnie pretensje, dlaczego nie zastrzegłem dla nas w umowach okrągłostołowych nietykalności jak Jelcyn za czasów Putina. A to przecież byłoby poniżej mojej oficerskiej godności zapisywać sobie asekurację. Nigdy nie chciałem żadnej asekuracji i jej nie miałem. Ci, których nie było przy Okrągłym Stole i którzy w czasach przemian bawili się w piaskownicy, dzisiaj chcą mnie rozliczać i mścić się na mnie. Gdzie byli wtedy ci, którzy dzisiaj organizują marsz 13 grudnia? Historia mnie oceni i wierzę w to,  że zrobi to uczciwie.
- Dziękuję za rozmowę.
Koniec części drugiej.
Rozmawiał: Jacek Nizinkiewicz 


PS. Wspomnienia generała Skrzypczaka: http://tiny.pl/hjcpq    

4 komentarze:

  1. Witam! w dniu wprowadzenia stanu wojennego byłem dzieciakiem i jedyne z czym kojarzy mi się z tamtego czasu to to że nie musiałem iść do szkoły- rodzice rozmawiali ale nic mi to nie mówiło! dorosłem i chciałem zrozumieć jako bezstronny- źródła historyczne podzielone, rodzina też- "punkt widzenia zależny od punktu siedzenia"!- nadal nikt mnie nie przekonał ale powiem jedno sądzę że nawet jeśli gen. Jaruzelski wtedy się mylił był przekonany że tak będzie lepiej! współczuję ofiarom i rodzinom ale nie daje mi spokoju pytanie jak potoczyłaby się demonstracja z 13.12.2011 gdyby prezes miał władzę nad wojskiem a jego "przeciwnicy" wyszli z kontrmanifestacją? Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PIS dziS się mści na Generale za to , uniemożliwił im 17 XII 1981r. doprowadzenie do skutku strajku generajnego gdzie miało dojść w/g Lecha Wałęsy " do targania po szczękach".Całą ówczesna wierchółka "Solidarności marzyłą aby polała się krew,bo to by działało na ich korzyść w opinii świata i na zawsze dyskwalifikowała PRL!!!

      Usuń